28.12.2015

Mr. Bróg 87 Bruyere


Od niemal początku mojej fajczarskiej przygody, potrzebowałem fajki do zadań specjalnych, na spacer, na domówkę u znajomych, biwak czy ognisko.
Fajkę z którą nie będę obchodzić się tak delikatnie jak z innymi. Pierwsza - gruszanka - nie wytrzymała presji. Podczas upojenia alkoholowego tak przesadziłem z temperaturą, że skraplacz wyżej wymienionej wtopił się w ustnik. Co prawda po nie małej interwencji za pomocą brzeszczota udało się go doprowadzić do jako takiego stanu lecz samej fajki nie. W kominie miałem istną kopalnie... węgla rzecz jasna. Tak się skończyła zabawa z gruszą
i wydawało się, że fajka będzie towarzyszyć mi tylko w domowym zaciszu. Jednak, że potrzeba posiadania takowej silna, zacząłem poszukiwać w internecie taniej, używanej tym razem wrzoscowej fajki. W taki sposób trafiłem na allegrową licytację, którą szczęśliwie wygrałem. Kosztowała mnie jedyne 50 zł, palone w niej było tylko dwa razy więc niemal nówka nieśmigana.



Posiadała jednak jeden spory mankament, ogromne kitowanie u szczytu komina, to przeważyło szalę i ostatecznie fajka mimo początkowego zawahania dostała rolę jaką miała pełnić od początku. Zakupu tego bróga dokonałem we wrześniu, przybył do mnie po paru dniach priorytetem.
Od razu rzuciło mi się w oczy umazanie całej fajki w szelaku. Ah te brógowe lakierowanie fajek. Uzbrojony w ręczniki papierowe i spirytus zacząłem solidne pocieranie główki. Szelak zaczął się rozpuszczać i powoli odchodzić z fajki. Umęczony co nie miara, ale ostatecznie zadowolony z efektu przystąpiłem do czyszczenia wnętrza fajki, delikatne wyczyszczenie za pomocą nasączonych spirolem wyciorów wystarczyło. Fajkę zostawiłem w spokoju do wyschnięcia. Niech odpocznie sobie trochę, w końcu czeka ją, jak się z czasem okazało nie łatwy żywot. Brujerka ta, ma już na swoim koncie przygodę z black ambrozją(dzięki ci Boże że już więcej tego nie mam), niejedną imprezę oraz grudniowy spacer. Poniewierana a niekiedy nawet nieczyszczona trzyma się.. wyśmienicie! Niezaśmierdła, mimo wielokrotnego przegrzewania nie posiada ani jednego zwęglenia w kominie. Nawet zaczęła ładnie zarastać niagarem
i powoli lecz stanowczo i do przodu wybarwia się coraz mocniej. Kiedyś przeczytałem, że jak się chce opalić fajkę to nie wyjdzie to nigdy dobrze
w przeciwieństwie, gdy się na to nie zwraca uwagi. Ta fajka jest tego przykładem. Mam nadzieję, że będzie mi służyła jak najdłużej, bo ze względu właśnie na tą niską cenę, ale jak i na jej wytrzymałość darzę ją niemałą sympatią.



Brak komentarzy:

Prześlij komentarz